Brak złotego środka, na starcie liczy się kapitał...
Tak naprawdę nie ma "złotego środka" na ogrywanie bukmacherów. Gdyby było inaczej firmy bukmacherskie nie rozwijałyby się jedna po drugiej. Dziś w sieci jest ich blisko 600 o mniej lub bardziej renomowanej marce. Każdy z nas słyszał o William Hill, Ladbrokes, Bwin czy Bet365, ale niewielu zapewne o Stryyker, Valuebet czy Bet770. Żeby grać na poważnie musimy ulokować swoje pieniądze, przede wszystkim w pewnej firmie, czyli takiej która jest bezpieczna, a przede wszystkim wypłacalna. Najlepszym rozwiązaniem jest podzielenie swojego kapitału na kilku bukmacherów. Warto tu jednak już na wstępie zaznaczyć, że na grę potrzebujemy nie 40 czy 50 funtów , ale poważniejszego bankrolla, oscylującego co najmniej w widełkach 500-1000 funtów na jednym koncie.
Wpłać i graj za tyle ile możesz
Oczywiście każdy wpłaca ile może, ale jeśli oczekujemy, że z 50 funtów zrobimy 2000 funtów w ciągu tygodnia, to na 99% skończymy z zerem na koncie. Bankroll jest ważny, bo wtedy możemy dobrze dysponować i dzielić stawki na zakłady. Zanim jednak rozpoczniemy grę u bukmachera, warto też zdać sobie jedna sprawę – wpłaćmy tyle pieniędzy ile w razie przegranej jesteśmy w stanie przeboleć, czyli taką kwotę którą jeśli przegramy nie będzie mieć ona wpływu na nasze życie, rodzinny budżet, nie odbije się na naszej psychice. Podam własny przykład, kiedy wpłaciłem 4000 funtów i przegrałem w 3 dni. Minęło dużo czasu, kiedy przestałem o tym myśleć...
Najważniejsza jest głowa
W zakładach sportowych kluczową rolę odgrywa nasza głowa, psychika, zupełnie jak u sportowca. Ciekawe jest to, że amerykańscy psychologowie przeprowadzili badania, a następnie doszli do wniosku, że ludzie są niezwykle pewni siebie, swojej wiedzy i umiejętności. Co więcej mają tendencje do niedoceniania, wręcz minimalizowania ryzyka. Według Nofsingera ludzie stają się zbyt pewni siebie zwłaszcza, jeśli wcześniej osiągną sukces w tej dziedzinie. Niestety te stwierdzenia mają ogromne znaczenie w zakładach sportowych.Wyobraźmy sobie sytuację. Wpłacamy 500 funtów na grę u bukmachera i ustalamy sobie jakąś taktykę np płaska stawka 20% budżetu na każdy zakład. W kilku postawionych i trafionych zakładach mamy nagle 1200 funtów . Idzie nam szybko, łatwo i przyjemnie. W pewnym momencie wyobrażamy sobie przyszłość: postawię za 300 funtów wygram 300 funtów (2.0) i będe miał już 1500, a potem zagram za 500 funtów N "pewniaki" (1.50, AKO) i już na moim saldzie pojawi się kwota 1700 funtów . I tak dalej...
Spirala "czarnej serii" - bankructwo gracza
To jest właśnie znak, że dzieje się z nami coś złego. Ulegamy magii liczb, snujemy marzenia o przyszłości, samochodach, bogactwie. Rzeczywistość w takich przypadkach jest jednak zazwyczaj brutalna i nieubłagana. Przestajemy trzymać się taktyki, samodyscyplina schodzi na dalszy plan. Stawiamy za 300 funtów przegrywamy. Jaki jest następny krok, zagramy za 300 funtów żeby się odegrać lub za 600 funtów żeby wyjść na prostą z nawiązką.Znowu przegrywamy (hipotetycznie). Wpadliśmy w niebezpieczny wir, zaczynamy grać na siłę, byle pierwszy lepszy mecz, który pojawi się na live, nieważne jaka liga, ważne by się odegrać. W tym momencie bukmacher już nas złamał, za chwilę z dużym prawdopodobieństwem będziemy mieć 0 funtów na koncie. Teraz znowu zaczyna pracować nasza głowa w sensie negatywnym: mieliśmy na koncie 1200 funtów , mamy 500 funtów - jesteśmy 700 funtów w plecy! A przecież tak na dobrą sprawę jesteśmy na zerze, bo wpłaciliśmy właśnie 500 funtów .Kończymy dowcipem, jaki jest dylemat odwiecznego gracza? Sprzedać samochód czy wziąć kredyt hipoteczny?