Steve Sales jest pracownikiem firmy przeprowadzkowej. A właściwie to był, gdyż półtora roku temu przenosząc kanapę uszkodził sobie ramię i od tamtej pory pozostawał bez pracy i generalnie nie wiodło mu się najlepiej. Wszystko odmieniło się w sobotni poranek, kiedy odwiedził lokalną siedzibę bukmachera
Betfred, gdzie był zresztą częstym gościem. A że piłkarze najlepszych lig wypoczywają ciągle na luksusowych jachtach i oferta na piłkę nożną tego dnia nie zwalała z nóg, postanowił zagrać kupon dość nietypowy. Obstawił trzy mecze szkockiego Pucharu Ligi, a konkretnie zwycięstwa Dundee, Inverness i Ross County nad niżej notowanymi rywalami. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że według niego wszystkie trzy mecze miały zakończyć się wynikami... 7:0.
Spokojnie wrócił do domu nie rozmyślając specjalnie nad potencjalną wygraną. Emocje na serio rozpoczęły się w momencie, gdy na kilka minut przed zakończeniem równolegle rozgrywanych spotkań na stadionowych telebimach widniały wyniki 6:0. W to, co się stało w ciągu kilku kolejnych chwil trudno uwierzyć. Najpierw Inverness w 87, następnie Dundee w 88, a w końcu Ross County w 89 minucie zdobyły siódmego gola, ustalając wyniki spotkań. Jakaż musiała być radość właściciela kuponu, który jak sam później przyznał z uśmiechem, na temat szkockiego futbolu wie tyle, że w Glasgow są dwie drużyny - Celtic i Rangers.
Skąd pomysł na tak szalony zakład? Okazuje się, że nie był to pierwszy tego typu kupon. Owego patentu nauczył go jego dziadek Harry i jak sam mówi, stosował go już wcześniej dość często. Bez rezultatu. Najbliżej wygranej był obstawiając zwycięstwo Barcelony w stosunku 7:0, ta jednak straciła bramkę w końcówce i wygrała “tylko” 7:1. Poza tym regularnie grał kupony AKO, na których typował zwycięstwa kilku drużyn angielskiej Premier League w stosunku 4:0. Szczęście uśmiechnęło się do niego jednak dopiero teraz.
Szef Betfred Fred Done twierdzi, że jest w tym biznesie od pięćdziesięciu lat, ale jeszcze nigdy nie widział czegoś podobnego. Przy okazji cieszy się z wygranej swojego klienta. A szczęśliwy triumfator? Jak sam mówi, te pieniądze pozwolą mu opłacić zaległe rachunki oraz napełnić lodówkę. Poza tym chciałby pomóc trójce swoich dzieci oraz wykupić matce wymarzony, luksusowy rejs po Karaibach. A dla siebie? Twierdzi, że najważniejsze dla niego to wyleczyć chore ramię i wrócić do normalnej pracy. No, może jeszcze w najbliższym czasie postawi znajomym klika drinków...